„O Profesorze Wolniewiczu” Paweł Okołowski

Poniżej przedstawiamy tekst laudacji książki Bogusława Wolniewicza „Polska a Żydzi”, wygłoszonej przez prof. Pawła Okołowskiego na Konferencji Prawicy Wolnościowej 21 kwietnia 2018 roku. Laudacja ta nigdzie dotąd nie była publikowana.

Paweł Okołowski, Instytut Filozofii UW

                                   O Profesorze Wolniewiczu

(laudacja jego książki Polska a Żydzi – w ramach Konferencji Prawicy Wolnościowej, 21.04.18.)

            Kim jest autor promowanej dziś książki? Kim jest Profesor Bogusław Wolniewicz? Temu, niby banalnemu, zagadnieniu chcę poświęcić swoje uwagi. A stawiam pytanie w czasie teraźniejszym, bo duch Wolniewicza unosi się wciąż nad Polakami, wprawiając tym w osłupienie zwłaszcza swoich wrogów. Najcelniej byłoby w tym miejscu dać jego życiorys. I macie go Państwo w niniejszej książce, nie da się wszak w 10 minut go przeczytać.

         Otóż Prof. Wolniewicz nie był etnografem, który szczególnie interesował się żydowskim plemieniem. Żydzi byli mu tak samo bliscy albo dalecy jak Ormianie czy australijscy aborygeni. Nie był też pisarzem politycznym – realizującym jakieś partyjne cele. Zajmował się przede wszystkim metafizyką – przez 70 lat, niezależnie od zmieniających się ustrojów! Był cenionym w świecie kontynuatorem myśli Wittgensteina. Z jego Traktatu wydobył ontologię sytuacji i na jej kanwie zbudował własny filozoficzny system – jako jeden z nielicznych, i w Polsce, i w świecie, w ostatnim stuleciu. A było to stulecie – należy rzecz sobie uprzytomnić – antymetafizyczne, więc i antysystemowe, a od dawna wręcz antylogiczne. Wolniewicz zaś żył metafizyką, i jej matką – logiką. Metafizyczne zagadnienia widział niemal we wszystkim: w ludzkich duszach, w społeczeństwach, w przyrodzie,  w wytworach człowieka. To, co widział, pracowicie przekuwał w rozprawy. Jego dzieło sytuuje go pośród największych polskich filozofów, także największych w ogóle na przełomie XX i XXI w. O Wolniewicza filozofii powiem jeszcze krótko na samym końcu.

         Odbierając, 28 lat temu, od gen. Jaruzelskiego nominację profesorską Bogusław Wolniewicz rzekł w przemówieniu: „Nauka nie służy człowiekowi: nauka służy prawdzie. (…) Bo do banana potrafi dążyć każdy szympans”. Pozornie brzmi to buńczucznie, a jest wyrazem pokory. Metafizyka to jest bowiem zbiór najogólniejszych i najważniejszych prawd o rzeczywistości. Jeżeli się do nich dotrze, można dopiero dedukować prawdy szczegółowe, choćby na temat Polaków i Żydów. A fakty wokół mają te dedukcje potwierdzać.

         Kiedy w ostatni wtorek kupowałem w Tarchominie, gdzie mieszkam, nowy numer „Najwyższego Czasu”, wdałem się z kioskarzem w dyskusję na temat dzisiejszej imprezy. Starszy człowiek rzekł do mnie: „A czy Pan wie, że -zdaniem Prof. Wolniewicza – nasi profesorowie, wszyscy oni, mają obowiązek względem państwa polskiego? To ono ich wykształciło, dało wysoką pozycję społeczną i kilkadziesiąt lat karmiło. Więc kiedy państwo polskie jest atakowane, profesorowie winni go bronić. Bronić, przede wszystkim, słowem”. Ja ten pogląd Wolniewicza znałem, ale że znał go ów kioskarz? Znał, bo to nie pogląd, tylko Wolniewiczowska postawa – tak charakterystyczna! Przez dwie ostatnie dekady Profesor nie z zamiłowania, a z obywatelskiego obowiązku, przeciwstawiał się antypolonizmowi. Zwłaszcza rodzimemu. Zdarzali sięw dziejach filozofowie żołnierze, lecz wybitnego filozofa i jednocześnie tak żarliwego patrioty-obywatela chyba dotąd nie było. Bo kto? Wolniewicz był pod tym względem światową osobliwością.

         Otóż zaangażowany publicysta odwołuje się w swych wywodach zasadniczo do intuicji i do indukcji, czyli uogólnień. Inaczej z Wolniewiczem. Na intuicji to on zbudował metafizykę, chociaż trwało to 70 lat. Stanowisko polityczne zaś wyprowadzał już dedukcyjnie z tamtej. A będąc uzbrojonym w rozum i sumienie, dokumentował swe poglądy znaczącymi faktami. W internetowym „Głosie racjonalnym” czy w gazetach chciał mówić do Polaków szeroko, właśnie o tych faktach – antypolskich i antychrześcijańskich głównie. Nie o filozofii, bo ile osób zechciałoby wtedy słuchać? Brano mu to za złe. Ja też, przyznaję, nie rozumiałem jego zamiarów; nakłaniałem, by wykładał choćby o Elzenbergu. Ale wówczas audytorium liczyłoby, góra, 500 osób – tyle, ile kupiło ostatnią teoretyczną książkę Wolniewicza. A tak mamy setki filmów i wypowiedzi prasowych Autora, o które otarły się miliony Polaków – kioskarzy i bakałarzy. I mamy poczucie, że za jego zdaniem własnym stoi autorytet rzetelnej filozofii, czyli autorytet prawdy; że u Wolniewicza jest zawsze rozumne uzasadnienie – zamiast słów rzucanych na wiatr albo pod stopy możnych tego świata; poczucie, że można zajrzeć do 15 jego książek, by rzecz lepiej pojąć.

         Na Polaków patrzył Profesor raczej krytycznie: na ich słomiany ogień, bałaganiarstwo, partyjniactwo. Nie godził się jednak, by przypisywano nam przywary, których nie mamy, i zakłamywano zalety. W 93. odcinku „Głosu racjonalnego” (ponad rok temu) mówił, że dowiedział się właśnie, iż 73 lata temu obecny tu prof. Zbigniew Musiał pomagał Żydom. Mając 8 lat, nosił im w Poznaniu resztki z obiadów, kiedy oni cierpieli głód w niemieckiej niewoli. Czyż to jednak nie wstyd chwalić się czymś takim jako ratowaniem Żydów? Dlatego wielu Polaków skromnie milczy, mając się za żadnych „sprawiedliwych”. A następcy ocalonych z Zagłady zarzucają nam – że „boimy się do ratowania przyznać”; boimy się antysemitów wokół, czyli samych siebie. Czyż polska profesura nie powinna wobec takich łgarstw krzyczeć? A nie krzyczy. O tym jest prezentowana dziś książka.

         Na koniec, w dwóch słowach, o filozoficznym systemie Profesora Wolniewicza (którego próbka także jest w książce). Sam określał go jako pitagorejsko-manichejski. Manichejski – bo na jego gruncie przyroda wydała z siebie nieobecnego w niej wcześniej i ambiwalentnego ducha: dobro i zło moralne. Pitagorejski – bo ponad przyrodą i duchem stoją „liczby”, to jest logika, z prawdą i fałszem. Być może – mówi Wolniewicz – oba te światy, przyrody (z kwantami i genami) oraz ducha (z religią, etyką, nauką, sztuką i zbrodnią) są przejawem jakiegoś trzeciego, zupełnie już nieludzkiego. Równie dobrze można go nazwać Superprzyrodą, co Hiperumysłem. Byłaby zatem myśl Wolniewicza nie dualizmem (jak u Platona), a jakimś trializmem albo triadyzmem. Można, patrząc w rozprawy Profesora, rozmyślać o tym latami.

         Bez wątpienia są na tym świecie ludzie z dobrego i ze złego nasienia, mówi za Ewangelistą Wolniewicz. Nie ma natomiast takich plemion. Są plemiona lepsze i gorsze, które stale ze sobą walczą. Ci ze złego nasienia mogą wszakże plemionami szalbierczo manipulować. Dotyczy to więc także – i Polaków, i Żydów. Czytajmy zatem Wolniewicza, komu niemiły „ojciec kłamstwa”. A jaka przyjemność z tych egzorcyzmów, z jakim smakiem zostały napisane!

                                                                                                 Dziękuję.